To był nasz drugi pobyt w Albanii. W zeszłym roku samotnie przecieraliśmy szlaki a w tym wybraliśmy się czternastoosobową wesołą bandą. Jak mówią: w grupie raźniej i tak było.
Wyruszyliśmy w poniedziałek wieczorem, do przejechania mieliśmy około 1660 km. Droga wiodła nas przez Słowację, Węgry, Serbię. Do Macedonii nad jeziorem Ochrydzkim, gdzie nocowaliśmy, dojechaliśmy we wtorek popołudniu.
Hotel Mizo, w którym się zatrzymaliśmy mogę polecić w stu procentach.
Z obsługą w recepcji bez problemu porozumiemy się w języku angielskim. Hotel oferuje klimatyzowane pokoje z łazienkami, basenem i śniadaniem. W środę około godziny dwunastej wyruszamy do Albanii a konkretnie do Himare, gdzie w
willi Caliope mamy zarezerwowane apartamenty. (tu również dogadamy się po angielsku, radzę rezerwować apartamenty na pierwszym i drugim piętrze, te na parterze nie mają klimatyzacji)
Jadąc do Albanii trzeba być przygotować na:
- stada kóz i krów idących wzdłuż drogi a często przechodzących przez nią,
- bunkry wszelkich rozmiarów stanowiące stały element krajobrazu,
- niedokończone domy na których porozwieszane są maskotki ( mają odpędzać złe duchy ),
- totalny luz Albańczyków, jeśli przy drodze stoi stragan z owocami to żaden problem dla Albańczyka zatrzymać się przy nim, zrobić zakupy a przy okazji zakorkować ulicę,
- rondo, czy są znaki czy ich nie ma tu wszyscy jeżdżą tak jak im się podoba, trąbiąc przy tym niemiłosiernie. Albańczycy uwielbiają używać klaksonów.
Natomiast nieprawdą jest że:
- drogi są dziurawe, wręcz przeciwnie są zdecydowanie w lepszym stanie niż polskie.
- na poboczach zalegają hałdy śmieci.
- jest niebezpiecznie
- można spotkać Popka ( z Gangu Albanii), nikt z rdzennych Albańczyków o nim nie słyszał.
Aby dotrzeć do Himare musimy przejechać przez przełącz Llogara, która leży na wysokości 1010 m n.p.m. Widoki zapierają dech w piersi. Wydaje się, że Góry Lungarë wpadają do morza jońskiego.
Mijamy Vlorę, Orikum, Dhermi, Vuno i docieramy do Himare. Nasza willa znajduje się w starej części Himare z piękną plażą Livadi.
Co w tym roku zobaczyliśmy:
- plażę Gjipe ( trzydziestominutowe schodzenie po kamienistej dróżce rekompensują nam przepiękne widoki), gorzej niestety wygląda trzydziestominutowy powrót do góry.
-Gjirokastra czyli miasto tysiąca schodów oraz dachów pokrytych łupkami skalnymi.
znajduje się tu wpisana na listę UNESCO twierdza, w której znajdziemy wystawę militariów.
- źródełko Blue Eye (Syri Kalter),o turkusowej, lodowatej wodzie.
Ceny:
Albańską walutą są leki. Około 137 leków to jedno euro.
- chleb- 100 leków
- piwo w puszcze Tirana 150 leków
- woda 2 l. 200 leków
- ryba grillowana (lavrak, koca) około 800 leków
- małże (midhje), krewetki (karkalec), kalmary, ośmiornica około 700-800 leków
- frytki (patate zgare) 200 leków
- sałatka 200-400 leków
- pizza od 400 do 900 leków
Pozdrawiam zza aparatu
Kinga